Trudne chwile w branży transportowo-logistycznej
09 stycznia 2024
Spis treści
Trudna sytuacja na Morzu Czerwonym
Firma żeglugowa Mediterranean Shipping Company dołączyła do duńskiej firmy transportowej Maersk, niemieckiej Hapag-Lloyd i francuskiej CMA CGM, ogłaszając, że kieruje swoje statki z dala od Morza Czerwonego. Decyzje te zostały podjęte w odpowiedzi na ataki jemeńskich rebeliantów wymierzone w statki zmierzające do Izraela. Zakłócenia w transporcie morskim, zwłaszcza na szlaku z Azji do Europy mogą przełożyć się na całą europejską, w tym polską branżę TSL.
– Nie tylko prognozuje się wzrost stawek za fracht, które mogą przełożyć się na ceny towarów, ale też zaczyna brakować kontenerów do ładunków, co może znacząco wpłynąć na opóźnienia dostaw, również do Polski – mówi Joanna Porath, właścicielka agencji celnej AC Porath.
Przewidywane skutki sytuacji na Morzu Czerwonym dla branży transportowo-logistycznej
Zmiany tras statków towarowych z Kanału Sueskiego przez Przylądek Dobrej Nadziei spowodują nie tylko wydłużenie czasu dostaw na nasz kontynent, lecz także skutkować będą wzrostem kosztów. Przykładem dobrze obrazującym sytuację jest podróż kontenerowcem, gdzie trasa z Singapuru do Rotterdamu wokół Przylądka wydłuża się o 3500 kilometrów.
– Znacznie zwiększą się koszty za paliwo, co ma przełożenie na dodatkowe opłaty za ładunek, który spedytorzy już mają na pokładzie. W niedalekiej przyszłości może przełożyć się to na finalną cenę towarów. Zaczyna też brakować kontenerów pod załadunek, co wpłynie nie tylko na opóźnienia dostaw, również do Polski. Skumulowanie towarów na eksport może również doprowadzić do wzrostu stawek za fracht – komentuje Joanna Porath.
Przewidywane są również wzrosty opłat z tytułu ubezpieczenia cargo za ładunki lub brak objęcia towary ubezpieczeniem. Importer nie ma wpływu na decyzje armatora dotyczące zmiany trasy, co może skutkować wyłączeniem towaru z ubezpieczenia z uwagi na trasę przebiegającą przez obszar objęty zagrożeniem wojennym lub piractwem.
Dodatkowe zakłócenia w dostawach
Nadchodzący Chiński Nowy Rok dodatkowo wpływa na zastój i opóźnienia w dostawach. Święto rozpoczyna się 10 lutego, a jego obchody trwają ok. 2 tygodni. Przestój w zakładach produkcyjnych może przedłużyć się do 4 tygodni, co wiąże się z urlopami pracowników i czasem, jaki jest potrzebny na wznowienie procesu produkcyjnego. Ostatni fracht z Chin zazwyczaj wypływa na początku lutego, jednak obecnie czas dostarczenia do docelowego portu może być wydłużony o dodatkowe 2-3 tygodnie.
– Trzeba też pamiętać, że statki mogą stosować politykę „cut and run”, czyli wyładowują tylko towar importowy i nie zabierają tego przeznaczonego do eksportu bądź biorą tylko wysokopłatne ładunki. Do tego może mieć miejsce transshipment, czyli przeładunek w porcie pośrednim i kontener stoi na terminalu czekając na następny statek. Nasi klienci wyrażają coraz częściej obawy, że w związku z dynamicznie zmieniającą się sytuacją geopolityczną mogą nas czekać zakłócenia w transporcie podobne do tych, jakie miały miejsce w czasie pandemii – dodaje Joanna Porath.