Polski rynek inwestycji bezpośrednich czeka rewolucja
25 czerwca 2018
Spis treści
Podpisana przez Prezydenta ustawa rewolucjonizuje pojęcie strefy ekonomicznej jako miejsca, które rozporządzeniem przeznaczane jest pod nowe inwestycje, co umożliwia uzyskanie ulg podatkowych. Od wejścia w życie nowych przepisów, każda inwestycja spełniająca szczegółowe warunki ilościowe i jakościowe, będzie mogła uzyskać pomoc publiczną w każdej lokalizacji w Polsce. Zgodnie z zapowiadaną strategią pod hasłem „cała Polska strefą” rząd przygotował rozwiązania prawne mające na celu aktywizację mniej rozwiniętych regionów (o wyższej stopie bezrobocia), jak również przewidział promowanie zobowiązań inwestorów, zarówno w stosunku do rynku pracy, nowoczesnych technologii, jak i nauki i szkolnictwa.
Cała Polska Strefą Ekonomiczną
Pojęcie „cała Polska strefą” niezbyt trafnie określa możliwości, jakie będą mieli inwestorzy, ale to, co wydaje się być bardzo ciekawe, to zamysł dywersyfikacji lokalizacji inwestycji i wyrównywania szans między obszarami Polski. Już na początku ustawy pojawia się jednak zapis mówiący o tym, że są wyjątki, tj. miejsca, w których inwestorzy nie mogą planować swoich przedsięwzięć. Jasnym jest, że odrębne przepisy, np. prawa miejscowego (takie jak miejscowe plany zagospodarowania przestrzennego) wykluczają inwestycje przemysłowo-magazynowe w niektórych lokalizacjach, natomiast dodatkowo nie będzie można wesprzeć pomocą publiczną inwestora na terenie obszarów występowania niezagospodarowanych złóż kopalin (chyba że rzeczona inwestycja dotyczy tych złóż).
I tu powstaje pierwsze pytanie, które z praktycznego punktu widzenia może stanowić problem dla inwestora: „Kto ma badać, oceniać i kwalifikować nieruchomość, tak aby decyzja o wsparciu mogła w ogóle zostać formalnie wydana?” Brak szczegółowych wyjaśnień tego problemu może w praktyce spowodować, że znalezienie kopalin w trakcie budowy zdyskwalifikuje inwestycję w planowanym systemie pomocy publicznej, a decyzja o wsparciu zostanie cofnięta.
Warunki i wymagania, czyli System Pomocy Publicznej
Zagłębiając się dalej w treść podpisanej ustawy oraz w projekt rozporządzenia, znajdujemy dużo więcej zapisów, które warunkują, czy dana inwestycja kwalifikuje się do systemu pomocy publicznej. Przedsiębiorca ma się zobowiązać do tego, by proces był jak najbardziej innowacyjny. Jeśli chodzi natomiast o zasoby ludzkie – dość dokładnie określone zostały w ustawie standardy dotyczące płac i rozwoju pracowników.
Według ustawy wniosek inwestora starającego się o pomoc będzie oceniany na podstawie wielu kryteriów. Otrzymane punkty mają dotyczyć kryteriów ilościowych, tzn. wartości inwestycji, jak również jakościowych, czyli warunków zgodności ze średniookresową strategią rozwoju kraju, w zakresie płac, szkoleń, stosowanych technologii, czy współpracy z uczelniami i szkolnictwem niższego szczebla.
Planowany system wydaje się zwartą całością umożliwiającą ustawodawcy wspieranie określonych inwestycji w mniej rozwiniętych powiatach. Dla przedsiębiorcy będzie stanowić jednak nie lada wyzwanie już od momentu wnioskowania. Najbardziej niejasną sprawą w regulacjach jest brak doprecyzowania zasad kontroli i konsekwencji naruszeń warunków decyzji o wsparciu. O ile kryteria ilościowe muszą zostać zagwarantowane – i to jest oczywiste z punktu widzenia konieczności finansowania projektu (choć w dużej części wypadków decyzje o optymalnej lokalizacji z punktu widzenia inwestora mogą być negatywne) – to spełnienie zakładanych i kontrolowanych w późniejszym terminie kryteriów jakościowych może pozostać jedynie ideą, do której dążył ustawodawca. Sądzę, że w pierwszym momencie, zgodnie z założeniami, zostaną osiągnięte zobowiązania ze strony inwestorów. Zostaną oni skłonieni do inwestowania w regionach mniej rozwiniętych, z większą stopą bezrobocia. Ostatecznie zobowiązania te mogą być jednak nie do wykonania w realiach, jakie zostaną napotkane podczas realizacji projektu. Nakłanianie w ten sposób inwestora do zmiany strategii przedsięwzięcia, podjęcia ryzyka rozpoczęcia działalności w mniej optymalnej dla inwestycji lokalizacji lub konieczność zmierzenia się z dokształceniem i zatrudnieniem kadry z nieuprzemysłowionego rejonu kraju, może skutkować utratą inwestycji na rzecz państw oferujących korzystniejsze warunki pomocy publicznej w bardziej rozwiniętych regionach.
Jaka jest przyszłość SSE?
Jestem pełen obaw zarówno co do skuteczności systemu, jak i samej jego konstrukcji. Aby rynek inwestycji bezpośrednich mógł bez problemów się rozwijać, a decyzje były podejmowane szybko i bez zbędnego ryzyka, musimy mieć prawo, które w przejrzysty, prosty, ale i precyzyjny sposób określa zasady, w oparciu o które wspierane będą nowe fabryki i realizowane projekty. Wprowadzane prawo natomiast jest skomplikowane – zastosowanie go w praktyce, czyli w obsłudze inwestycji, będzie w wielu przypadkach wymagało uzyskiwania interpretacji prawnych. Dodatkowo kłopotliwe stanie się wytłumaczenie zagranicznym przedsiębiorcom różnic, ograniczeń i zakazów regulujących możliwość przeprowadzenia inwestycji, nie mówiąc już o warunkach kryteriów jakościowych. Muszą być one zagwarantowane jeszcze przed planowanym przedsięwzięciem, by uzyskać decyzję o wsparciu na podstawie wniosku i załączonej dokumentacji.
Jeśli dodamy to tego niejasny system kontroli warunków decyzji, procesów administracyjnych z nim związanych, przewidzianych kar za rażące naruszenia (należy dodać, że nie zdefiniowano określenia „rażące”) istnieje obawa, że inwestorzy – szczególnie duzi – nie będą mogli zainwestować tam, gdzie chcą. Na domiar złego dochodzi do tego jeszcze ryzyko, jakie w związku z systemem pomocy publicznej niesie za sobą ocena wykonania zobowiązań zapisanych jako warunki, na których inwestor miał prawo działać korzystając z pomocy publicznej.
Przed nami okres wytężonej pracy, aby wdrażanie tego systemu nie zostało spowolnione przez niedoskonałość prawa. Przed doradcami ds. inwestycji w branży nieruchomości przemysłowych stać będzie ogromna odpowiedzialność, by nie narazić inwestora na straty spowodowane błędnymi obliczeniami pomocy publicznej i złym wyborem lokalizacji. Obsługa inwestycji zagranicznych będzie pełna wyzwań i mam nadzieję, że nadchodząca rewolucja nie zniszczy marki Polski, jako kraju przyjaźnie nastawionego do kapitału chcącego inwestować i planować tutaj swoje przedsięwzięcia przemysłowe.